Ostatnio przeglądałam sobie moje projekty ze studiów na psychologii klinicznej. Jakaś potrzeba powrotu do przeszłości chyba wdarła się do mojego wnętrza 🙂 Nieważne. W każdym razie wśród wielu prac znalazłam swój esej przygotowany do ćwiczeń z psychologii społecznej. I postanowiłam po krótkim zastanowieniu udostępnić go Wam. Myślę, że jest on nie tylko teraz na czasie, ale jego czas jest zawsze 🙂
Esej
„A gdyby nagle wszyscy ludzie stracili mowę…? Gdyby wszystkie języki zostały zapomniane? Gdyby z ust ludzkich nie padło już nigdy żadne słowo? Czy to uczyniłoby nas mniej szczęśliwymi? A może właśnie wtedy potrafilibyśmy się naprawdę zrozumieć? Może dopiero wtedy potrafilibyśmy dojrzeć człowieka, nie wrzucając go do kolejnej szufladki pojęć, przekonań i stereotypów. Może wtedy bylibyśmy bliżej siebie… Może…”
Papillondenuit
Odkąd pamiętam, często zastanawiałam nad tym, czy stereotypy pomagają ludziom czy też przeszkadzają. Czy one są aniołami czy demonami naszego życia, jeśli można to tak patetycznie ująć… Rozmawiając z moimi znajomymi na ten temat zauważyłam, że za każdym razem kłóciły się we mnie jakby dwie osoby: moje „ja racjonalne” i moje „ja emocjonalne”. Podejrzewam, że to ja racjonalne, to było to moje „ja inżynierskie”, a to ja emocjonalne, to było to moje „ja muzyczne”. Czy jakoś tak… 🙂
Ja racjonalne mówiło mi, że stereotypy pomagają w życiu, ułatwiają i przyspieszają ocenę sytuacji, osób, że nie da się inaczej funkcjonować. Że w całym wszechświecie istnieją szufladki, kategoryzujące zbiór informacji o wszystkim. W przeciwnym przypadku, trudne by było, a czasami wręcz niemożliwe, podejmowanie decyzji życiowych, a w konsekwencji działanie, poruszanie się po świecie pełnym wątpliwości, zawiłości oraz natłoku i szybkości napływu informacji. Tak mówiło moje ja racjonalne…
Ja emocjonalne w tym samym czasie krzyczało: jak możesz tak upraszczać rzeczywistość, jak możesz krzywdzić tak siebie i innych ludzi. Każdy człowiek, każda sytuacja, na swój sposób jest inna. Ludzie nie są klonami, dwa razy do tej samej wody się nie wchodzi, świat bazuje na różnorodności. Pewnie, że życie byłoby łatwiejsze, gdyby istniały klucze czy matryce ułatwiające pojmowanie świata i ludzi. Ale tak nie jest!!! Więcej wątpliwości, więcej wiedzy i obserwacji, a mniej upraszczania. Czy Ty sama nie byłaś nigdy ofiarą takich stereotypów??? Przypomnij sobie, ile razy tak było i jak na to reagowałaś… Nie rób drugiemu, co Tobie niemiłe!!!
Taka wewnętrzna dyskusja pojawiała się za każdym razem. W sumie nie pamiętam, żeby było inaczej. Zauważyłam, że czasami chciałam sobie uprościć życie i wybierając jedną z opcji, samą siebie starałam się przekonywać lub usprawiedliwiać na przemian. W psychologii nosi to miano redukcji dysonansu poznawczego, nieprawdaż? I tak właśnie było ze mną.
No i, klamka zapadła! Ze względu na ten mój ambiwalentny stosunek do stereotypów, postanowiłam się zmierzyć z tym tematem w zadanym mi przez wykładowcę eseju. Właściwie czułam, że odpowiedzi ostatecznej nie znajdę, natomiast interesowały mnie zdania i postawy innych ludzi wobec stereotypów. Chciałam się zabawić w psychologa.
Zaczęłam bardzo wnikliwie szukać materiałów na ten temat. Szczerze przyznam, że bardziej od naukowych analiz i wywodów, interesowały mnie zdania i wypowiedzi ludzi, którzy do świata naukowego, a zwłaszcza psychologicznego, nie należą. Przeprowadzałam również rozmowy na ten temat. Starałam się tak dobierać rozmówców, aby mieli oni odmienne poglądy od moich, inne temperamenty, inny sposób dyskutowania, itp. Ciężko było 🙂 Wnioski, jakie wyciągnęłam, są trochę zatrważające z mojego punktu widzenia. Najciekawszym był ten, że ludzie ci często sami sobie zaprzeczali. Mam na myśli to, że większość osób uważając stereotypy za coś złego, sama nie zdawała sobie sprawy z tego, że one w niej funkcjonują. I nawet, gdy podczas rozmowy próbowałam im to wskazać w ich myśleniu, osoby te stanowczo temu zaprzeczały.
Bo czymże są te stereotypy? To też nie dawało mi spokoju.
Z punktu widzenia nauki, termin „stereotyp” został wprowadzony oficjalnie w 1922 roku przez Waltera Lippmana, amerykańskiego intelektualistę, pisarza i dziennikarza, dwukrotnego zdobywcy nagrody Pulitzera. Użył on tego słowa w swojej pracy pt. „Public opinion”. Autor porównał stereotyp do zielonej szyby okiennej, przez którą można oglądać wystawione tam przedmioty, widziane tylko w określonym zielonym oświetleniu. Przy pomocy tej metafory można dojść do dzisiejszego znaczenia owego słowa pojmowanego we współczesnej psychologii (E. Mandal, Katowice 2004, str. 13).
Ciekawostką jest, że w XVIII wieku stereotypem nazywano matryce drukarskie oraz odciskane z nich odlewy. Skąd my to znamy? Czyż stereotypy socjologiczno-psychologiczne nie są takim odlewem, jeśli chodzi o ich charakter społeczny? Czyż nie są przekazywane z pokolenia na pokolenie?

Nazwę swoją stereotyp wywodzi ze starożytnego języka greckiego i jest połączeniem dwóch słów: stereos – stanowiący bryłę, stężały oraz typos – odbicie, obraz, wzorzec. A więc, chcąc przetłumaczyć bardzo dosłownie można by rzec, iż jest on np. odbiciem lub obrazem czy wzorcem bryły. Ja nazwałabym to jeszcze bardziej dziwacznie, bryłowzór 🙂 A z czym nam się kojarzy bryła? Ze stałym stanem skupienia, z pewną nieporuszoną formą, właśnie stężałą, nie do ruszenia, zarówno pod względem kształtu, jak i ciężaru. A kształt ten też nie jest zbyt określony. Co innego prostopadłościan, który też jest bryłą, ale o określonych kształtach.
I co z tego może wynikać?
Że, po pierwsze, stereotyp charakteryzuje się nieelastycznością i odpornością na zmiany. Tragiczna cecha… A po drugie, ze względu na swoją niedefiniowalność co do kształtu, uznać można, iż taką samą cechę posiada stereotyp, gdyż postrzeganie takiej bryły jest subiektywne, obarczone raczej emocjami, niż racjonalnością, tak samo jak sam stereotyp. Wniosek z tego jest taki: stereotyp jest oporny na zmianę i subiektywny.
Czytając naukowe wywody na temat stereotypu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ci ludzie nauki jakby błądzili trochę w niejasnościach. Dlaczego? Pomijam charakterystykę stereotypów, wg której są pozytywne i negatywne stereotypy. To raczej dotyczy treści stereotypów. Ale na podstawie tych wywodów naukowych wnioskować należy, że one z jednej strony są dobre, ale z drugiej strony są złe. Dobre, ponieważ wiążą się z potrzebą bezpieczeństwa i zdolnością przewidywania ludzkich zachowań, integrują grupę, pomagają w selekcji informacji i dokonywaniu decyzji itp. Złe, ponieważ, jak wspomniałam wyżej, są odporne na zmianę, dają złudne przekonanie o wiedzy na jakiś temat, kształtowane są w sposób uproszczony niezależnie od osobistego doświadczenia, inaczej nazywane są „uprzedzeniami”, stanowią specyficzną formę wyrażania agresji, itp. Ale najbardziej dla mnie wstrząsające jest to, że są dziedziczone społecznie!!!! Przeczytałam, że zgodnie z wynikami badań, proces przyswajania stereotypów rozpoczyna się u dzieci około 2 roku życia, a kończy się ok. 7-8 roku życia. To znaczy, że właściwie od kołyski uczymy się uproszczeń, przyswajamy „jakąś” wiedzę od rodziców, często o charakterze subiektywnym, emocjonalnym, bez podłoża racjonalnego, sprawdzonego badaniami oraz racjonalnym postrzeganiem rzeczywistości. Przypomniałam sobie wtedy, że jest takie polskie przysłowie: „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. I już miałam zacząć się martwić, gdy doczytałam, że zdolność do elastycznego stosowania stereotypów wzrasta z wiekiem. Dzięki tej informacji trochę mi ulżyło na sercu… Uff, jeszcze nic nie jest przesądzone.
Wracając jednak do moich amatorskich badań psychologicznych, zauważyłam ogólną tendencję do negatywnego postrzegania stereotypów przez moich interlokutorów (zaimek dzierżawczy u mnie triumfuje!!! 🙂 Tak jak wspomniałam, większość z nich nie zauważała stosowania ich u siebie, ale zdecydowani byli co do tego, że są złe. Co ciekawe, z wypowiedzi prywatnych osób (na blogach, kafejkach internetowych, pogawędkach internetowych itp.) „wyzierało” również negatywne podejście do stereotypów.
Przeglądałam strony internetowe stanowiące zbiór cytatów, aforyzmów i sentencji odnośnie stereotypów. Jedną z tych myśli umieściłam nawet jako motto eseju! Wśród pozostałych, znalezionych na tej samej stronie internetowej, mogę zacytować kilka, które na mnie zrobiły mniejsze lub większe wrażenie. Na przykład ’Zraniona’ napisała: „Stereotypy pozjadały ludziom mózgi. Przecież kolor włosów nie świadczy o inteligencji”. Inny, ’Arrow’, napisał (a?): „Ciężko przebić się przez powłokę stereotypów, w którą ludzie ubierają nasze życie”. ’Słodka chwila’ napisała rymy: „Mając na pierwszym planie stereotypy, to tak jakbyś urządzał dla każdego w głowie stypy”. Bardzo spodobała mi się myśl ’Bińka’: „To smutne, że stereotypy pozwalają ludziom oceniać się nawzajem… zwłaszcza wtedy, kiedy ci ludzie się nie znają”. Osoba o nicku ’Nenula’ posunęła się w swojej sentencji nawet do dokonania wyboru między jednym a drugim stereotypem pisząc: „Wolę być wrednym rudzielcem niż głupią blondynką… ( nie ma to jak stereotypy… bez obrazy, sama jestem blondynką przefarbowaną na rudo)”. Z tej wypowiedzi wypływa nawet taki wniosek, że w sumie jest pogodzona z istnieniem stereotypów, ale przynajmniej ma wybór 🙂
Bardzo mi się spodobał artykuł w gazecie „Wprost” nr 32/2003 (1080) (w internecie) Rafała Geremka pt. „Szwabem w kacapa”. Polecam go z wielu przyczyn, ale najbardziej z powodu wstępu i zakończenia. We wstępie autor napisał: „Niebo to miejsce, w którym policjantami są Brytyjczycy, kucharzami – Francuzi, mechanikami – Niemcy, kochankami – Włosi, a nad organizacją wszystkiego czuwają Szwajcarzy. Piekło to miejsce, w którym policjantami są Niemcy, kucharzami – Brytyjczycy, mechanikami – Francuzi, kochankami – Szwajcarzy, a organizacją wszystkiego zajmują się Włosi. Ta anegdota najlepiej oddaje narodowe stereotypy i uprzedzenia”. Przy okazji, anegdota ta stworzyła piękny konsonans z tytułem mojego eseju. Ale zakończenie było niemniej interesujące, gdyż autor zadaje pytanie: „Jak zatem reagować na obraźliwe stereotypy?” I daje natychmiast odpowiedź: „Najlepiej humorem – jak słynny Latający Cyrk Monty Pythona, który nie zostawiał suchej nitki na Niemcach, Francuzach czy Włochach, ale przede wszystkim na samych Brytyjczykach. Robił to jednak z wdziękiem i przesłaniem: „Śmiejąc się z innych, sami z siebie się śmiejecie”.
Do czego zmierzam… Powyższe cytaty wykazały moje twierdzenie, że osoby poza kręgów naukowych mają wyraźnie negatywny stosunek do stereotypów. Dziwi mnie zatem postawa psychologów, którzy dopatrują się pozytywnych wpływów stereotypów. Jak można czuć się/być bezpiecznym bazując na płytkich, niesprawdzonych informacjach, na dodatek często wyssanych z palca, pochodzących z głębi człowieka, głębi przepojonej strachem!!! Strachem, który wpływa na kompleksy, będące z kolei, przyczyną dyskryminacji, uprzedzeń, przemocy psychicznej i/lub fizycznej, itp. Jak można czuć przynależność do grupy, której to przynależności opoką są wspólnie podzielane stereotypy. Ja już nie mówię o indywidualizmie czy własnym rozumie, ale należałoby zdawać sobie sprawę, że właśnie tego rodzaju więzi prowadzą do takich groźnych dla ludzkości zjawisk społecznych jak nazizm, a w konsekwencji do wojny i zamordowania ludzi tylko z tego powodu, że byli ofiarami narodowych stereotypów!!! Co to za selekcja informacji, jeśli nie wiemy czasami co jest dobre, a co złe i czy to prawda, czy nie!!! Co dobrego jest w stereotypie, jeśli jest on niemodyfikowalny i ludzie prędzej zinterpretują prawdę jako ekstremum, odchyłek, wyjątek od reguły nieprawdy!!! Oto czym jest stereotyp!!!!!
A może to nie powinno być tak. Może naukowcy powinni rozważyć inną nazwę na automatyzm wnioskowania i oceniania wynikający z doświadczeń, empirycznego poznania świata, a inną na upraszczanie rzeczywistości w sposób zgoła skrajny do wcześniej wymienionego. I wtedy można było by mówić o tym, że te pierwsze są dobre, a te drugie – złe. Anioły i demony.
Tak jak zaczęłam cytatem, tak skończę.
”Stereotyp – zapamiętajcie to sobie raz na zawsze! – to wyrażenie, które przeszło tyle razy przez tyle ust, że w ogóle nic już nie znaczy’.’ – Patrick Süskind
Informacja dla wykładowcy od autora eseju: Autor przeprasza, że właściwie bibliografii brak. Jest to brak uczyniony z premedytacją. Ze względu na charakter formy literackiej jaką jest esej, autor, może nie w tak kunsztownej formie, tak wymaganej przy pisaniu eseju, chciał wyeksponować zwłaszcza subiektywność i otwartość tej formy oraz jej filozoficzną i krytyczną naturę, spychając na drugorzędną pozycję możliwość naukowego podejścia do tematu poruszanego w eseju. I po głębokich studiach nad formą tegoż eseju poczynionych przez autora, podjął on decyzję, między innymi, o dużym skupieniu swojego wysiłku nad podstawową zasadą kompozycyjną tej formy literackiej jaką jest dowolność, gdzie wśród różnorodności kształtu, zakresu tematycznego i stylistycznego wydobył esencję tej dowolności w postaci takiej, iż sposób ujęcia zagadnienia uzależnił wyłącznie od swojej inwencji twórczej. Dotyczyło to również wyboru czy też prawie całkowitego braku wyboru bibliografii 🙂 Wszelkie prawa zastrzeżone 🙂
Krótkie podsumowanie
Tyle na temat stereotypów ode mnie. Po przeczytaniu swojego eseju sprzed kilku dobrych lat 🙂 naszła mnie taka myśl, że… mój sąd o stereotypach nic a nic się nie zmienił.